Opowiednie

Paweł Onyszkanycz
Było takie miejsce że tam straszyło
Mówili że tu jak się szło z tego z Rzepedzi tam do Jawornika że było takie miejsce że tam straszyło. Jak wieczorem ktoś szedł no to tam jakieś odgłosy były, jakieś, płacz dzieci, jedna taka była skała duża, tam blisko, koło naszego domu mówiły że tam zawsze dziecko płakało wieczorem albo w nocy jak ktoś przechodził, mówili że ktoś rzucił dziecko jakoś coś tego ludzie opowiadali takie, takie legendy były. A była taka droga z Jawornika, ścieżka lasem do Komańczy, i była tak zwana mogiła, i tam kto szedł koło tej mogiły, zawsze rzucił jakiegoś patyka, jakiegoś chrusta. bo tam mówili że szła panna młoda do Komańczy prosić na wesele i tam zbójnicy ją napadli i Ją tam zabili. I właśnie i od tego czasu na to miejsce rzucali takie. Wielka była ta, tego chrustu na... narzucane. No o duchach, no było też, mówiłem o duchach, że tam gdzieś straszy, i był taki zwyczaj że nie można było wnijść do mieszkania, na przykład żeby piec postawić i nie mieszkać, bo tam straszyło. Już jak się piec postawiło w domu to już trzeba było od razu mieszkać bo jakby nie wszedł mieszkać to zaraz tam się zły duch pierszy wprowadził i było takie że jak domy budowali to mówili że to zabobony na takim miejscu gdzie krowia leży. Jak się krowa położy i leży, tak raz drugi raz, że tam [trzeba] budować. I ksiądz Klimuszko on to wyjaśniał, że to nie jest zabobony, że tak mówi że ziemia ma dobre bioprądy dla, stworzenia, dla bydła dla ludzi, i tam trzeba budować dom. I tak budowali ludzie domy.

Był taki Kurtyk, nazywoł się Kurtyk
Dużo ciekawa rzecz, to nikt w to nie wierzył, był taki Kurtyk, nazywoł się Kurtyk i on tam pasał krowy z takimi, on był starszy, umiał czytać, i czytał psałtorie, psałtorie czytał. No to tam on to czytał i mówił tak, że Jawornik będzie spalony bez ognia, ludzie będą rozegnani po całym świecie z Jawornika, ale kto tam w to wierzył co on takie splatał, i tego, nikt w to nie słuchał, że będzie spalony bez ognia, że jeden dom się tylko zostanie, że na Zajnyczkach, tu w Rzepedzi powstanie miasteczko, a miedzy swojej, pola swojego nikt nie pozna bo będzie rozorany jakimiś maszynami żelaznymi, tak to w przenośniach takich, ja bych w to też nie wierzył bo wróciliśmy w sześdziesiątym drugim roku tu, i mówię do swojej babci świętej pamięci mówię "babciu, już nie spełnią się słowa Kurtyka bo Jawornik zarośnie już były takie grube sosny jak wiadra. Mówię Jawornik już zarośnie " nie, nie będziesz widział". Długo nie trwało, przyjechało więziennictwo, wszystko wycięli, wykarczowali. Dolny Jawomik nie był rozorany, ale Górny Jawornik całkowicie był rozorany, tam były take piękny rzepak się w pierwszym roku urodził, jaka piękna pszenica, a rzepak to był taki jak krzew że można na niego było wchodzić, wysoki ponad dwa metry był. Taki ładny był rzepak, i tak osobno posiany był z boku, taki był wspaniały rzepak, i pszenica to samo. No i co, i że mało kto wróci, do, do wsi, do Jawornika, to tylko dwie osoby wróciły do Jawornika. Tak się sprawdziło, jeden dom tylko zostanie, no gdzie ten dom jest, gdzie ten dom, no ,tu taka świętej pamięci pani mieszkała, ale to już nie należał do Jawornika, to już należał do Rzepedzi. Później tam był taki dom, nazywali mieszkał taki przydomek miał, i ten dom został. W sześdziesiątym drugim roku jak myśmy przyjechali to już dach był zniszczony, to zrobił taki jednospadowy dach. l tam pszczelarz miał pszczoły i takie dla swoich użytku, tego. Jeden dom, ta jak mówił Kurtyk. I co jeszcze mówił, w tego nikt nie wierzył, że po jakimś czasie tu będzie taka wielka wojna że z tej okolicy to się tak mało ludzi zostanie że się zmieszczą pod most Grubera. A tam był Żyd Gruber i koło mostu mieszkał i tak nazwali most Grubera.

Włodzimierz Onyszkanycz
Była tam sąsiadka ale sie w cale nie przyznawała
A co jakiś czarownice? - były. O to dużo było to jak chcecie wiedzieć u nas tak było, na wieosne sie cztery krowy wycieliły, cztery krowy sie wycieliły, krowy puścili na pole, a na polu ryczą! No co jest! Ryczą nie pasą. Ta jeden dzień, ta drugi dzień, ta już nie ma, nie ma mleka dla cielaków, no co sie stało? W polu była tam sąsiadka ale sie w cale nie przyznawała. Za Wisłokiem, Darów czy jak, wioska tam była. Noji w niedziele dała moja babcia i dwu jej braci wio na pieszo no bo autobusu nie było, pojechali tam no trafili do tego chłopa, niewiedzieli no po coś przyszli - taka i taka sprawa - no dobra. No popatrzał tam, pomyślał noji nic mówi tak dalej ona umiała zrobić a nie umiała odwołać, a ni łumiała odwołać noji tego i no żeby pan zrobił żeby już to było tak. A on mówi a chcecie wiedzieć kto zrobił. On mówił nie my nie chcemy wiedzieć bo nasze wiedzieli kto to mniejwięcej zrobił, tylko chcemy żeby krowy były wporządku żebytego, [on mówi] ja sie znią pobawie, ja sie znią pobawie no i tego. I ludzi idą s cerkwi bo w niedziele a ona w stodole ryczy, drze sie, w stodole słojej a on sie z nią tam bawił, noji naszli już przychodzą do domu stamtąd, a cha jeszcze mówi tak po drodze jak będziecie iść nigdzie nie odpoczywajcie! Nigdzie nie odpoczywajcie! Żebyście do domu szli tak jaklepij. Już przyszli tu przez Jawornik za Wisłokiem spanie wzieło wszystkich! Położyli sie - odpoczniemy. Zaspało wszystko, budzą sie i idą dalej przychodzą do domu noji i do stajni s każdej krowy było wycięte z siersci z ogona, z każdej krowy ubyło związane do kupy i było rzucone przez próg do stajni. Przychodzą sie patrzą no tak patrzą sie na ogony slad jest że było ciente a ona to wycieła i rzuciła jak już z nią tego i rzuciła noji na drugi dzień krowy już inne. Już od razu .

Bo kiedyś diabeł był w lesie a dzisiaj diabeł siedzi w biurze
Raz ksiadz w niedziele bo miał sługi miał gospodarke i miał sługi i poszed w niedziele do cerkwi czy do kościoła ale to już ... i tego a ten ksiądz to miał tą książke czarnoksiężn... tych księżników, miał tą książkę i odprawia msze a jemu jusz tam coś dało znać no a tu mu nie wolno zostawić - pszerywać. Wiadomo msza jest to nie wolno pszerywać no i to to raz dwa i do domu leci. No i to tam leci i ten wchodzi do domu ale jeszcze został jeden i ten i ten sługa wzia ta książke - czyta tak jak przezkoczyłem wzią książke i czyta. No i doczytał sie do tego że wezwał tego diabła i on sie pyta do niego co to chcesz. Sie odezwał ten diabeł i to je prawda a on mówi a ja chce żeby na tej górze było jezioro a na niej ryby no dobra, zrobił to, co chcesz jeszcze, jeszcze to, co chcesz jeszcze, jeszcze to a tam ksiądz już o wszystkim wiedział noji tego i skończył i do domu leci, i do domu leci wziął książkę i zaraz odczytał bo tam jest i tak że jego możesz powołać i odczytać i i tego i odczytał to co tego no i mówi i do niego mówi dobrze że ty jemu roboty mu dawałeś a tak to byś zginą tak niebiada. A ten ksiąc gada tak ja mogę, ja moge w każdej chwili z diabłem gadać, w każdej chwili tak to jest o ja mogę z nim gadać bo on też tą książkę miał i czytał ale on sie znał na tych, na tych tych, mówi ja jak chce to zara on tu będzie przy mnie siedział przy stole i my będziemy tutaj gadać noji tego i mówi to jego przywołać przewołaj, ale jak nie potrafi go odwołać to człowiek ginie. Ja to sam na sobie jestem przekonany. kiedyś straszeło a dzisiaj tego nie ma, a wie pan dlaczego kiedyś straszeło to ja powim bo kiedyś diabeł był w lesie a dzisiaj diabeł siedzi w biurze i on ma teraz cały świat w rękach, a kiedyś ludzie byli wierzące i różne takie coś sie pokazywało. A tera diabeł siedzi w biurze.

Byli wypadki, że ludzie kiedyś mieli dużą łączność jak to mówią z diabłem
To sie trafiało, a dzisiaj tego nie ma. To tak było bo oni gdzieś to słyszeli i tak napisał i to je prawda, że tak było. Ja to nie widział, za mojich czasów jusz tego nie było, ale jak jeszcze mój ojciec żył i opowiadał, były takie wypadki. Byli wypadki, że ludzie kiedyś mieli dużą łączność jak to mówią z diabłem. I tak było. Ten umiał, i ten umiał takie coś robić. No i on umar. I było wypadek tak, że on po śmierci chodził. To je prawda. Normalnie gadał, normalnie wszystko. A on miał z tym styczność. Albo jak widzieli za żywota, od razu wiedzieli, że tak jest, bo ludzie wiedzieli, kto jak i głowe obcinali i kładli między nogi jemu. I on jusz nie przyszed. A jak przychodził, bo przychodził czasami, jak go widzieli, to był taki wypadek, że jak on chodził, gwoździa wbili z brony, bo takie drewniane były takie długie gwoździe i wbili mu do głowy, od razu w trumnie tam i więcej nie przyszed. Były takie wypadki, to normalnie kiedyś tak było.

Bo kobieta tak jak mówi - dziurawa!
Tylko piersza kobieta na Rizdwo - Boże Narodzenie, to jak przyszła to nie dobrze. Na Nowy Rok jak przyszła kobieta, tez nie dobrze. Kobiety wtedy musiały w domu siedzieć. Tak było, a dla czego? Tak stare ludzie - bo jak kobieta przyszła cały rok był dziurawy, bo kobieta tak jak mówi - dziurawa! Tak sie śmiali! To już cały rok sie nie wiedło, już tego. Kobiety mieli wtedy w domu siedzieć.

No i po śmierci jak umarł chodził
Inny kawałek, że człowiek chodzi po śmierci, ale on miał styczność. Bo kiedyś mówili, że są diabły i miał styczność z tym diabłem. No i po śmierci jak umarł chodził. Ten go widział, ten go widział i do domu przychodził. No co robić? No to wtedy odkopali jego i to ja wszystko od ojca słyszał, bo to ja tego nie widział tylko ojciec mi opowiadał. To tak, albo głowe obcinali i dawali mu między nogi, albo gwoździa wbili tu i był z brony, tu bili o do tego dołka i tu. I wtedy już nie chodził, nie już sie nie zjawiał. Ja tego nie wiem [czy ojciec widział, czy mu ktoś opowiadał], ale on to trochu już pamięta, pamięta, bo to było już za tego. Z czwartego roku, żył siedemdziesiąt dziewięć lat, zmarł w osiemdziesiątym trzecim. Ojciec mój głupstwa nie gadał, tak, że on to wiedział dokładnie. Co wiedział to mówił. Różna rzeczy mówił, ale to pamiętam dobrze. Albo nawet jak ktoś umar, jak wiedzieli, że ktoś umar, ojciec mówił, to mieli taki sznur to dwóch sie tym sznurem tak sie naciągalo, ten chciał sznur wziąć i ten chciał sznur wziąć. A ten umar co jego sznur. I tesz do czegoś ten sznur im pasował. A nikt nie brał. A ludzie kiedyś wiedzieli takie zabobony i wiedzieli co zrobić. No sznur taki był, no któryś miał, a później on umar i dwóch sie na tym sznurze biło, a ten chciał ten sznur i drugi, a tamten leżał. A ja wiem po co? Kiedyś więcej wierzyli w jakiś ten, że pokazywali cuda, więcej wierzyli w coś takie różne, różne. Bo kiedyś diabeł był w lesie, a teraz gdzie jest... w urzędzie.

A mój ojciec opowiadał, bo on czytał
A mój ojciec też książki czytał i raz mówi tak. Na świecie jest taka rzeka, że idzie w jedną strone i wraca i później idzie w drugą strone. I później idzie tak i taka rzeka pływa. Taką czytał książke. Że nawet według tej rzeki zegarki ustawiają. Tak punktualnie chodzi. A mój ojciec opowiadał, bo on czytał.

A w żabe sie może zamienić
Żeby mleko zabrać? A w żabe sie może zamienić. To raz było takie. W jeden wieczór i potem w drugi taka żaba, ropucha i zawsze mleka nie ma i nie ma i nie ma i nie ma, a zawsze ta żaba gdzieś tam była. A ktoś doradził weź pręta, takiego kija jak z wierzby, taki gięty żeby sie nie połamał i mówi zbij tą żabe. No i ten tak zrobił. Zbił tą żabe, na drugi dzień rano ta co brała w łóżku leży i cała zbita babka, pręty po niej, po niej pręty, znaki sine, cała zcharatana, chora leży. A to ten gada - to tyś brała mi mleko, sąsiad. (…) Jedna tu do kościoła chodziła, no ale pogrzeb był to jej do kościoła nie zanosili, czy ona powiedziała księdzu, żeby jej nie zanosili czy coś i prosto z domu na cmentarz. Ale czego tak zrobili tego tyż nie wiem. Kiedyś tych ludzi do odmawiania jak żmija ugryzła to w każdej wiosce była. Jak ktoś chce to daje [zapłate], nikt za darmo nie chce. Ile dasz tyle weźmie, ale nie żeby powiedziała daj mi sto złoty czy tam ile, ile dasz tyle… i nic nie dasz tyż bedzie. [A jak się nie uda?] Eee, tam sie udaje. A u nas było tak, że żmija ugryzła kobyłe w wymie, klacz. W Jaworniku jeszcze i jak go ugryzła i tak co jest, zapuchła, ale nareszcie dawaj do Wisłoka trza było iść. Poszli do Wisłoka mówi tak i tak. On gada tak: kobyła nie zdechnie, ale wymie jej bedzie sie jej wypadać. I tak było. No i uwierzył.

Anna Płatosz
Różne cuda, co będzie, jak samoloty będom latać
Różne cuda, co będzie, jak samoloty będom latać, co będzie puszcza, wysiedlenia ludzie będzie, brat brata będzie szukał, jeszcze taki czas przyjdzie, że ludzie będom szukać sia, to tu zrobi pod nogamy ślad. Naka była nieopisana, nieoczytana, a ona to wszystko pamiętała. A moja mama zawsze mówi: joj, daj se spokój. Ja to słuchała, ona sie Paraska nazywała. Będziesz wiedziała, Marysiu, my tego ne doczekamy, a nasze dzieci i wnuki doczekają sia. I teraz patrzę, jest to wszystko, że wojna będzie, kury będą, bić się będzie, ona wszystko wgadala. Any nie umiała czyhać, any pisać, any nic.

Katarzyna Jurkowska
Jakby miał rower to by koniec świat był
Ech gdzie tam byli jacyś artyści. Jak wiedzieli że jechało ałto to kara boża myśleli, ze już koniec świata będzie, albo taki na dwóch kółkach ... rower, no to już myśleli, że koniec świata będzie. [To było] przed wojną. A jak my w szkole byli, jak po drodze rower jedzie to wszystko do okna. Tam nie jeździło ani samochodami ani rowerami, nie było takich, wszystko takie zacofane Gdzie tam, mało kto widział, jakby miał rower to by koniec świat był, na nogach wszystko [chodziło].

Anna Onyszkanycz
Ten trup i ten sąsiad i oni rozmawiali
W Jaworniku ten trup sam tam leżał w mieszkaniu, a przyszed taki niedaleki sąsiad no i tam wszed do mieszkania a ludzie gdzieś ktoś tam przyszed i pod drzwiami normalnie słyszał jak ten trup i ten sąsiad i oni rozmawiali. No były takie, kiedyś tak.

A to śmierć normalnie widział, biała była
A było tak, ktoś opowiadał, to już było przed samym prawie wysiedleniem. Szed do panienki, wracał od panienki w nocy kawaler, no i patrzy a to tak było w zimie, w zimie, czy w jesieni to było. Patrzy a idzie coś białego. No co to może być i sie porusza. I przyszed do domu a za chwile sąsiadka przychodzi do domu i puka do tego, bo jej mąż umar. A to śmierć normalnie widział, biała była, kosa na plecach, mówi. Normalna śmierć była. Takie mu sie pokazało. To już było w czterdziestym może piątym, szóstym roku. To tak opowiadał. Był on z Jawornika.

Maria Wiśniewska
A ja już wiedziałam, że to ten sen ostatni
Na przykład przy moich rodzicach to byłam przy jednym i przy drugim. To przewidziałam, ze mama, a tak o tacie nie myślałam. Tak było, że akurat ja weszłam do sypialni, bo tam był przed wojną sklep, a później sklep był zlikwidowany i zrobili sypialnie rodzice. I weszłam i tato widze jakiś taki wzrok ma mętny. Poszłam po wode, dałam wody i jeszcze napoiłam ojca. Ojciec mówi chlib chlibo - takie te słowa ostatnie, chlib chlibo, ale co to miało znaczyć to nie wiem. I sobie myśle o coś nie dobrze. I po chwili tak spojrzał jeszcze na mnie i głowe skręcił. A mama to leżała normalnie, leżała chora. I też wiedziałam, bo nie spała, jak była chora nie spała, nie spała wtedy już spała tak smacznie i nijak tak dłuższy czas nie jadła, a w tym dniu poprosiła jeść. Jak szybko jeść daje, dałam jeść, położyła sie śpi. A nie mogłam odejść, mama nie chciała żebym ja odchodziła, a on wszed i zaczą mówić, że pójdzie kosić. Ja mówie dobra, zaraz zrobie śniadanie, ale cicho bo mama śpi. On mówi, a w nocy spała, ja mówie, że nie, a ja mówie to na pewno już ostatni sen - tak mówie. Poszed, wziął popatrzył, rękę tak podniósł, popatrzył na paznokcie, mówi nie śpi, mówił, że nie prawda, że ostatni sen. Śpi normalnie. No i dałam jeść, zjad, poszed kosić siano. Poszed kosić i tego, mama tak śpi smacznie, a ja już wiedziałam, że to ten sen ostatni, a była tak troche zsunięta na łóżku. Wzięłam, że podsune i na ręku mi umarła.

Położy sie i już śpi - pewnie będę umierał
To, że jak przewidywali śmierć na przód to jak ktoś dużo spał. A to pewnie miał niskie ciśnienie. Ale nikt nie mierzy tego ciśnienia, nikt nie wiedział nic tylko usiądzie i już śpi, położy sie i już śpi - pewnie będę umierał.

…namy rozczynajut - wamy budu mesyły
A weczyrky siudy, tam de popało. [A był kto w Jawyrnyku kto mał łelku chyżu] a takocho aż ne było welyko, byly welyke gazdy bo małych mało szo buło. Wsie buło takie bilsze. Sio sia otrymywało tak dobre, ne tak żeby jakos to. Ani Polakił, ani Cychanił, a toj Żyd ne znali wid kolini buł a piźnijsze wlaśnie to tylko pamiataju, że sze jak Nimci pryszli to win sze pryszoł do mocho taty tam sze choworyły se ino pamjataju, że choworyt tak namy rozczynajut - wamy budu mesyły. Tak win skazał, toj Żyd. De soś pereczuwały czy jak.

Anna Szary
Ona taka była wierząca, ta kobieta, że ta woda pomoże. I pomogła
Ale to była inna historia. Tu w Radożycach, byliście tam w takiej kaplicy w lesie. Jak sie idzie na Słowaki tam, tam zawsze jest na Boże Ciało tam odprawa - no taka kapliczka. No i tam są takie trzy źródła - takie trzy potoki. To jeden idzie tak prosto, a dwa tak tutaj śia łączą, tam je takie źródełko. I tutaj byli Żydzi i taka dziewczyna - służyła u nich z wioski i ona młoda była chciała troche tam. Tam więcej ze Słowaków ludzi jak stąd było. Tam tyle ludzi było. I ona też młoda i chciała iść tam. No i prosiła. A taka stara kobieta była chora, a ona mówi tak. Ja cie puszcze ale jak mi przyniesiesz tej wody. Ale ona była taka wierząca kobieta, no ta Żydówka, że jak jej przyniesie tej wody to uzdrowi ją. I ona mówi - dobrze ja przyniose. I pojechała. Puścili i pojechała. No to wozami szli bo autobusami nie było. No i to, a tam tyle chłopaków, tyle dziewczyny i ze Słowaków i z tu. Nabawiła sie, siadła na wóz i jedzie. I tu jak śia do Jawornika idzie, jak z Jawornika potok przychodzi tu do tej rzeki, no ona mówi: o Boże, ja zapomniałam wody. Co robić, jak ja przyjde, jak ja obiecała temu człowiekowi wode, a ja nie mam. A ktoś tam mówi weź co, zejć tu do potoka tego jak most jest, weź nabierz wody - ona tak nie będzie wiedziała skąd ta woda. I ona wzieła tej wody i przyniosła i ona piła ta kobieta. I wyzdrowiała śia! Ona taka była wierząca, ta kobieta, że ta woda pomoże. I pomogła.

Że on tak zrobi, że może umrzeć
Bo mojego męża rodzice to zabrała kobieta ta. Dojili rano krowy mleka dali a na wieczór ni ma. No i co, no i co. Zamiast mleka to krew sie. Gdzieś sie dowiedzieli, że tam gdzieś tam koło Duli hed tam taki człowiek je co pomoże. I oni poszli. I tak tego Onyszkanycza Janka babcia i mojego męża ojciec i oni pojechali i tego tak zrobiła i tego, a ona mieszkała po sąsiedzku. W tym samym czasie. No i poszli. Poszli tam do niego pieszo, jeszcze nie było autobusów, poszli i on wszystko im powiedział. To wszystko, wszystko. To jak chcecie, żeby umarła, czy żeby żyła. Że on tak zrobi, że może umrzeć. A oni mówili, że oni nie chcą, bo ona ma dzieci, męża. W takim średnim wieku była kobieta. A mówi tak: to ja śia z nią pobawie troche, ja jej pomęcze - on tak mówi. Ale jak idziecie do domu żebyście nic nie dali, ona będzie latać do was, do waszego mieszkania coś pozyczyć aby zapałek, aby ognia, aby co, aby soli, żebyście nie dali. Mówi, ja nie wiem, ale ona chyba przejdzie jeszcze wy do domu nie wrócicie, a ona przyjdzie do was czegoś pozyczyć. Z waszego domu. No i tak już nie daleko byli jak na tej górze, a ona przyleciała, to już jej męczył, coś tam z nią robił. I ona przyleciała i prosi. Nie wiem czy soli, czy ognia, czy zapałek, czy co żone tego co tam był, co on tam umiał porobić. I ona dała, ona nie wiedziała, dała. Ale potem całą noc tak je męczył, ona tak krzyczała, i musiała to odrobić, z powrotem wrócić wszystko co zrobiła, wszystko i on przestał męczyć i mleko, krowy poszli wydojili, mleko było. I to nie tak żeby to jakaś bajka aby co. Tylko to było prawdziwe.

Ale on wszystko wiedział Jeszcze u nas taki mężczyzna był, stary jego nazywali Kurtyk. Ja nie wiem, on nazwisko to chyba inne miał tylko tak o. Taki sam człowiek, nie miał żony ani dzieci. Tak żył. Ale on wszystko wiedział. On dużo wiedział. Mówił tak: Jawornik będzie sie dwa razy palić. Bo raz cztery domy sie spaliły jak tak żniwa w serpni, a drugi raz nie wiem co śia spaliło. A mówi a trzeci raz to śia spali bez ognia. I tak, że go rozbioro, cały Jawornik rozebrali, nie spaliło sie nic, a rozebrali.

Chyba w żabe sie zamieniła i przyszła do obory To je świętego Jana w lipcu. Bo u nas jest siódmego lipca świętego Jana. To mówią, że w ten dzień to tak czarownice…, że ona śia zamieni w żabe, kure abo co i przyjdzie do obory. Nie wiem, trzeba bić, jak co. Słyszałam, że to, że tak przyszła. Ale nie wiem czy żaba, chyba w żabe sie zamieniła i przyszła do obory. I ten gospodarz wzią, cy uderzył i po łapie, czy uciął. I potem ta kobieta nie miała czy ręki, czy złamaną ręke i wiedzieli, że to czarownica. Tak mówili. No [gospodarze] już uważali. [Jak już czarownica była zdemaskowana, to nic z nią nie robiono, wiadomo było, że to ta kobieta. Niczym jej nie wyróżniano.] Ten gospodarz wiedział to i już, my tu mieli krowy też. No i też na świętego Jana ja wchodze do obory a żaba w oborze. To ale ja nic nie robiła, bo ja sie bała. Zaczne a nie wiem, co to.

W tej książce trzeba czytać i potem odczytywać Bo u nas taki ksiąc był, co on miał różne książki. No i taki gospodarz przyszedł tam do niego, w Jaworniku było, i miał swoją kancelarie, bo ten ksiąc miał swoją parafie tylko w Jaworniku - małą, plebanie miał, cerkiew więcej nic. No i, bo on tam coś pisał ksiąc, a on czego do niego przyszed. No i siad se na krześle i tam książki byli tak dużo na stole. I on wziął książke i jedną i drugą - tan mężczyzna i tak patrzy, chciał czytać. I ta nie, ta nie, jedną wziął ksiązke i zaczął czytać. Tak, tak szczerze czyta a ksiąc jakoś sie oderwał od tego pisania, patrzy na niego i mówi, staną i wziął, stanął i wziął ksążke. Ten tak siedzi - co to jest? A ksiąc mówi co ty sie dziwisz co tu jest, a ja mówie tobie tą książke nie wolno czytać, bo w tej książce trzeba czytać i potem odczytywać, czytać i odczytywać. Bo tak by człowiek zaszedł do tego, co go umysł, żeby nie wiedział co sie z nim robi. I on mówi: ty by do tej ksiązki tak zaszed żebyś z niej nigdy nie wyszed, bo by cie opentało.

Na świętego Jana paproć kwitnie
No tak, mówią, że w tą noc to paproć kwitnie, ale trudno spotkać. Bo ona tylko na chwile zakwitnie i zniknie. Tylko wiem, że tak mówili, że na świętego Jana paproć kwitnie i to tylko tak na chwile i zniknie. Bo nigdy nie widać tego kwiata paproci. Nie słyszałam żeby ktoś znalaz. A na orzechach, ja już tu próbuje patrzeć nie raz bo tu leszczyna i też nie widze. Patrze czy ma kwiat, czy nie ma kwiatu. Ja sama tak kiedy ta leszczyna kwitnie. Tak nie raz chce… bo tak nie widać, nic nie widać a na świętego Jana patrze a orzechy są, już widze orzeszki zawiązane. No ale to też musi być tam kwiat.

Maria Babiak
Mój dziadek widział jak sie niebo otworzyło
To moja babcia i dziadek dawno umarli. To mój dziadek był takim organistą w cerkwi dwadzieścia dwa lata. I wie pan, miał siedem synów i trzy córki. Mój dziadek widział jak sie niebo otworzyło. Poszedł wieczorem do córki i wracał, nie wiem czy to późno było, czy jak. Niebo sie otworzyło, a on miał dużo dzieci to nie prosił, bo to sie prosi żeby Pan Bóg Królestwo dał, a on prosił żeby sie jego dzieci rozeszły po świecie. Biedne byli ludzie, wie pan. Miał dziesięć morgów i dziesięcioro dzieci. I wie pan wszystkie sie rozeszli dzieci, jeden na Sybir. Pojechał jak uciekali Ruskie, bo oni u nas nazywali Moskale, jak sie Moskale uciekali to jeden poszed z nimi. A tato poszed jako żołnierz do niewoli. No i był tato blisko niego. A on pojechał na Sybir, ożenił sie z wdową, miała sto hektarów ziemi, trzymał sto świń. Oj ja wam naopowiadam cuda. Wie pan, miał czterech synów i córke. I wszyscy byli na froncie teraz. Jak Ruskie szli na Niemca ten stryjek był i jego wszyscy czterech synów i był na Fajtyskach stryjek i nie puścili go panie z Fajtysk tu do domu do brata. Nie puściło wojsko. I on do Berlina doszedł i z Berlina szedł do Moskwy pieszo, aż tam na Sybir. Nie wiem czy dwa miesiące szedł, czy pół roku, pieszo. Ale doszedł, a trzech synów zginęło. Tu w Koszalinie jest jeden Szary, Andrzej Szary, jest zbiorowa mogiła, taki duży pomnik. Mój, moja mama leży w Koszalinie. A trzech synów poszło do Ameryki, dwa na Sybir, jeden do Rosji, a dwóch było na zachodzie.


Relacje wybrał i opracował Paweł Królikowski      

© Design: Tatomyr 2005-2006