"Zespół powstał w 1268
roku i po pewnym czasie zawiesił działalność. U progu trzeciego milenium
niespodziewanie reaktywował się i pełni obecnie rolę zajęć muzykoterapii dla
jego członków, którzy mają trudności z adaptacją w trzecim tysiącleciu..."
Tak przedstawiła się publiczności "Nowej Tradycji" 2003, startująca w
konkursie, grupa Odpust Zupełny. Podczas festilwalu zagrała dwa razy. Po raz
drugi – jako zdobywca Grand Prix.
Dwa lata temu, w 32. numerze " Gadek z Chatki"
opublikowany został wywiad z młodym lubelskim zespołem Odpust Zupełny. Dziś
macie już za sobą dłuższy staż muzyczny. Co przez ten czas zmieniło się Waszej
grupie?
Bogdan Bracha: Zdecydowaliśmy się wyłącznie na brzmienie
akustyczne. W naszych założeniach ideowych nic się nie zmieniło. Inspirujemy
się muzyką dawną i nadal jesteśmy otwarci na inspiracje muzyką ludową. Do tego
skłaniają związki kilkorga naszych muzyków z folkiem i posiadane instrumenty,
które mogą funkcjonować zarówno w jednym, jak i w drugim nurcie.
Dla niektórych z Was Odpust jest pierwszym zespołem?
Piotr
Majczyna: Dla mnie tak. Z tym zespołem zacząłem koncerty... Wcześniejsze
muzykowanie było raczej na zasadach towarzyskich.
Robert
Brzozowski: Ja gram w filharmonii i mam muzyczne wykształcenie, ale w
Odpuście grać zacząłem stosunkowo niedawno. Wspólnie z Bogdanem Brachą graliśmy
wcześniej w formacji Się Gra, a teraz on zaproponował mi także udział w tym
projekcie.
Anna
Bielak: Gram na skrzypcach w Orkiestrze św. Mikołaja. Poza tym należę do
zespołu Presto, który powstał z inicjatywy młodego lubelskiego kompozytora
Rafała Rozmusa. Nigdy nie myślałam o tym, żeby należeć do Odpustu, bo miał on
już swoją skrzypaczkę. Ale zdarzyło się tak, że zespół potrzebował pomocy.
Podoba mi się muzyka i to, co Odpust robi. Bardzo ważna jest też dla mnie dobra
atmosfera w zespole, którą tutaj znalazłam.
Macie za sobą duży sukces. Na tegorocznej "Nowej
Tradycji" w Warszawie zdobyliście nagrodę Grand Prix. To Wasz pierwszy
konkurs?
B.
B.: Wcześniej, na Festiwalu Piosenki Turystycznej "Yapa” 2003,
zdobyliśmy "wyróżnienie za kultywowanie tradycji rycerskiej w przeddzień
wstąpienia Polski do Unii Europejskiej". Jury “Yapy” jest mi znane z
oryginalnych nagród. Kiedyś z Orkiestrą dostałem wyróżnienie za
"kultywowanie tradycji polskich Ziem Utraconych". Natomiast
"Nowa Tradycja" na pewno jest festiwalem, na którym zaistnienie pociąga
za sobą jakąś pomoc przy starcie zespołu. Sam fakt wystąpienia w telewizji
dzięki właśnie "Nowej Tradycji" i weryfikacja naszego działania
poprzez kompetentne jury, to już wiele.
P.
M.: Tego typu muzyka jest najczęściej wykonywana przez wykształconych
muzyków, ale oni skupiają się głównie na jej rekonstrukcji. To jest praca dość
misterna i wymagająca konsultacji naukowych. My prezentujemy inny punkt
widzenia. Przetwarzamy ją na swój sposób.
Czyli nie uprawiacie archeologii muzycznej?
P.
M.: Z pewnością nie.
M.
S.: Właściwie w pewnym sensie tak. Tylko że wydobywamy nie kości, a żywe
stworzenia.
Gdzie można posłuchać nagrań Odpustu Zupełnego?
B.
B.: Nie mamy jeszcze swojej płyty. Ale teraz, po "Nowej
Tradycji", mamy nadzieję, że wzorem lat ubiegłych Radiowe Centrum Kultury
Ludowej Polskiego Radia, umożliwi laureatowi głównej
nagrody nagranie materiału na płytę.
M.
S.: Myślę, że autorytet jury i jego ocena naszej muzyki zobowiązuje do
dalszych działań promocyjnych ze strony organizatorów konkursu.
Macie bardzo interesujący repertuar. Skąd pochodzą teksty?
P.
M.: Dosyć szeroko patrzymy na tę kwestię. Niekoniecznie są to teksty
staropolskie, oryginalne teksty dawne. Chodzi nam głównie o kontekst. O takie
teksty, które w jakiś sposób do dawnej tradycji nawiązują.
B.
B.: Wpadła nam w ręce antologia poezji sowizdrzalskiej. Punkt widzenia w
niej reprezentowany, pasuje do naszego spojrzenia na kulturę dawną. Jest dosyć
plebejski i myślę, że przekłada się on na sposób, w jaki podchodzimy do kultury
minionej z racji zainteresowań kulturą ludową, niekoniecznie ściśle dworską.
Co takiego odróżnia muzykę Odpustu od innych grup?
M.
S.: Samo źródło inspiracji. Zespoły folkowe czerpią ze źródeł ludowych,
starając się, by trafiły pod dachy współczesnych "państwa", a my
czerpiemy z tak zwanej muzyki dawnej, czyli – w porównaniu z ludową –
pochodzącej ze dworu, która zabawiała panów ów lud ciemiężących. Tu jest
zasadnicza różnica. I staramy się, aby owa dworska nuta trafiła pod strzechy
ludu, ale kilkaset lat później. Najśmieszniejsze, że współcześni
"panowie" i "lud" to ci sami ludzie, przynajmniej na razie.
Podczas występów dbacie o odpowiednie stroje?
M.
S.: Tak, ale właściwie nie wiemy, co to znaczy "odpowiednie
stroje". Czasoprzestrzeń, do której odwołuje się ruch rycerski, jest
podzielona na wiele odrębnych rejonów. Każdy ma swoją modę, oręż, obyczaje,
wydarzenia historyczne, a nawet klimat. Rycerze czy tancerze dawni wiedzą, co
to znaczy "odpowiednie stroje", bo utożsamiają się z jakąś konkretną
epoką. A my... nie bardzo.
Odpust Zupełny powstał z inicjatywy osób, które już grały w innych
zespołach folkowych. Nie było w nich miejsca na takie zainteresowania?
M. S.: Tak i nie. "Nie", bo one nie
pozwalały na realizację pomysłów, które można zrealizować w Odpuście. Muzyka
każdego zespołu stosuje się do pewnych reguł. W Orkiestrze nie gram na
perkusji, a w Odpuście mogę. Tu dobrze zabrzmi obój i bliskowschodnie
instrumenty strunowe, które gdzie indziej by przeszkadzały. "Tak", bo
Odpust jest kontynuacją i nowym polem dla doświadczeń, sposobu myślenia i
działań, które się sprawdziły w muzyce folkowej. Folklor też jest kulturą
odległą, zupełnie inną od naszej, biorąc pod uwagę industrializację, rozwój
miast i mediów. Ludzie, którzy ją tworzyli, żyli w świecie bardziej opartym na
przyrodzie, hodowli zwierząt, uprawianiu ziemi. Kultura rycerska opierała się
na odmiennych zasadach, ale dziś jest inna od naszej w podobny sposób jak
ludowa. Mamy tu do czynienia z tradycją, która również już nie obowiązuje, nie
jest kultywowana, więc powrót do niej zakłada pewną interpretację. To stwarza
okazję do aktywności, uczenia się, poznawania i nawiązywania na tym polu
kontaktu z ludźmi w sytuacjach takich jak taniec, koncert czy turniej.
Na jednej ze stron rycerskich znalazłem podtytuł "Rekreacje
historyczne" i stwierdziłem, że to świetnie pasuje właśnie do folku –
gdyby słowo "historyczne" zastąpić słowem
"folklorystyczne". Przymiotnik ten jest skompromitowany, ze względu
na jego popularne znaczenie, ale znaczeniowo pasuje, bo jest coś takiego jak
folkloryzm, czyli przetwarzanie na swój sposób ludowej tradycji.
"Rekreacje" można rozumieć na dwa sposoby, co też dzięki temu
podtytułowi zrozumiałem: "rekreacja", czyli rodzaj rozwojowego
wypoczynku, aktywnej rozrywki; drugie rozumienie to "re-kreacja",
czyli robienie czegoś na nowo, po raz wtóry. Wszystko do wszystkiego pasuje.
Do kogo skierowana jest Wasza muzyka?
M.
S.: Zamierzamy grać na współczesnych odpustach, czyli po prostu na dniach
miasta, różnych festynach i rozrywkowych, i politycznych, i jeszcze innych.
Wszędzie tam, gdzie się zbiera gawiedź – zamierzamy dla tych ludzi grać. Z
całym szacunkiem dla słowa "gawiedź” i "plebs”.
B.
B.: Wydaje mi się, że nasza publiczność, tak samo jak publiczność muzyki
folkowej, nie ma konkretnego wieku ani zawodu. To jest muzyka dla wszystkich i
być może z tego właśnie powodu ją gramy. Sprawia mi satysfakcję wykonywanie
muzyki, która jest otwarta, ale również wymaga pewnego otwarcia od słuchacza. Z
tego powodu jest ona dla wszystkich, ale jednocześnie też może właśnie nie dla
wszystkich. Trzeba się w nią wsłuchać, umieć docenić walory, których nie
słychać "od razu", jak w każdym
otwartym radioodbiorniku. Mam tutaj na myśli różnorakość akustycznych
naturalnych brzmień. Odbiór tej muzyki przypomina mi początki, gdy jako
nieliczni na różnych imprezach zaczynaliśmy grać muzykę ludową. W podejściu
publiczności do takich propozycji muzycznych jest pewien rodzaj nieśmiałości,
jakby nie bardzo wiedziała, jak się zachować
M.
S.: Nie jest to muzyka prosta, wpadająca w ucho jak muzyka ludowa. Ale mam
na ten temat dosyć bezpośrednie zdanie. Uważam, że cenne jest każde działanie,
przeciwstawiające się modzie płynącej z mediów. Przez modę rozumiem nie tylko
jakieś disco polo, ale w ogóle całą kulturę masową, popularną, która rozmnaża
się przez to, że ma bardzo konkretnych, skupionych w podklasach odbiorców, co
pozwala dofinansowywać ją przez reklamodawców i stosować okresowo te same
sztuczki w różnych miejscach.
Ponieważ
nasza muzyka jest skierowana do wszystkich, ale jednocześnie jakby do ludzi
wybranych i rozproszonych tu i tam, idziemy z konieczności pod prąd. Przy nas
można najwyżej reklamować kolczugi i miecze. Wypełniamy, zresztą nie tylko my,
kulturę naśladującą kolejne mody na lata siedemdziesiąte, osiemdziesiąte czy
inne. Nie można zwalczyć tych chwastów z założonymi rękami, tylko przez
robienie czegoś alternatywnego. Uważam, że każde działanie, które wiąże nas z
jakąś tradycją, historią, życiem ludzi, a nie życiem gwiazd, z jakimiś bliskimi
nam uwarunkowaniami, z wartościami, które ci ludzie wypracowali, a nie z życiem
gwiazd, z jakimiś bliskimi nam uwarunkowaniami, z wartościami, które ci ludzie
wypracowali, a nie z tymi, które na przykład z Ameryki przywlekły do nas
telewizja i przemysł muzyczny, bo się to komuś opłaca. Te chwasty można
zniszczyć tylko poprzez plewienie. Trzeba się schylać, wyrywać i sadzić coś
nowego.
B.
B.: W tym nurcie, w którym się sytuujemy, podoba mi się to, że można
nawiązać łączność z ludźmi, przynajmniej staramy się to robić. Ci ludzie,
żyjący w naszej epoce, w różnych innych epokach odnajdują inspirację. Poszukują
strojów, tańców, kultywują rzemiosła, dbają o odpowiednie menu – to wszystko
sprawia im przyjemność, to wiąże ich ze sobą. Istnieje pewna społeczność, do
której, mam nadzieję, my również coraz bardziej, tworząc taką muzykę,
przynależymy.
Opust to
takie miejsce, gdzie się zjeżdżają ludzie z różnych stron i gdzie dziwny wygląd
nikomu nie kłuje w oczy. Można tam wyglądać jakby spoza epoki w ogóle. Taka
konwencja jest chyba rozumiana i pasuje do muzyków, którzy jeżdżą, którzy
bywają w różnych miejscach. Tutaj pewien chaos co do stylistyki, czy co do
scenografii jest usprawiedliwiony, a nawet pożądany.
Chcielibyście coś jeszcze dodać?
R.
B.: Ja chciałbym pozdrowić ciocię, jak już jestem na antenie.
Rozmawiała
Mariola Kowalska
- - -
- - -
- - -
- - -
- - -
- - - - - - |