Wieści ze wsi

Paweł Onyszkanycz
Ludzie nie mają czasu w ogóle
Raz pamiętam jak było wesoło, raz pognaliśmy krowy na drogę tak żeby szybko napaść, na miedzę i do cerkwi pójść to było w lecie no i tak pamiętam taki trzmiel duży zabrzęczał tak a krowa tak smacznie po rosie pasła, tą trawę aż tego, a i słucham, a tam gdzieś daleko na Chałupowej Pieczarze zaryczała krowa, zaryczała daleko może z półtora kilometra i ta krowa co myją paśli te nasze krowy już się odezwały już te krowy między sobą wiązały te, nawiązywały takie... Jak to było przyjemnie naprawdę (ten czas nie płynął tak szybko jak w tej chwili, ludzie nie mają czasu w ogóle), a ptactwo jak śpiewało (ludzie żyli taką naturą mówiąc prawdę to były ciekawe czasy, ja bym powiedziała, że były lepsze jak te) i znaliśmy każdego ptaka hrywa kosa, czorna kosa, no szpak no śpiew każdego ptaka się rozpoznało każde gniazdo jakie było to wiedzieliśmy, jakiego ptaszka to, jakie jajka, a bo się tym naprawdę tak interesowało (a paśli przeważnie starsi mężczyźni) tak, A na wiosnę, na wiosnę śniegi tajały, a już spod śniegów takie żółte kwiatki kwitły, cieplutko było tak, a woda z pól tak gnała to, robiliśmy takie młynki na wodę, ta woda kręciła, już była zabawka taka, że to już coś pracuje, cos tego.

Drzewa czują tego śpiewu, co dawniej był, a te młode wyrastają i wsłuchują się w ten śpiew cerkiewny
Ja, jak byłem małym chłopcem no to do cerkwi lubiałem chodzić i jak ładnie w cerkwi śpiewali na trzy głosy śpiewali, pamiętam takie takie panny i w ogóle ludzie wszyscy mieli takie różne te wstążki takie przytego na spódnicach na fartuchach takie i pamiętam jak było nabożeństwo wieczorne jak ładnie na trzy glosy, jak to szło po lesie to echo, to teraz nieraz dwa trzy razy w roku tak trzy cztery tam zaśpiewamy jeszcze te stare drzewa czują tego śpiewu, co dawniej był śpiew, a te młode wyrastają i wsłuchują się w ten śpiew cerkiewny. Pamiętam jak biegłem z cerkwi jak biegłem ścieżka była nad drogą tak wysoko dość biegłem na bosaka się biegło, tylko się plaskato tymi nogami po tej ścieżce.

Jak się źle czuł, poleżał trochę na piecu i tego.
W całości był dom mieszkalny, i była zaraz była boisko i stajnia i drewutnia, na nawozy taka nawozownia i to razem wszystko w jednym tym , to budowali przed wysiedleniem i laki dom mówili, że jak był pokryty, to mówili, że pięćdziesiąt lat wytrzyma to specjalnie żyto takie było, że miało taką mocną tą słomę, że ona wytrwała na różne te i deszcze i słońce, takie żyta były. W każdym domu były sienie, takie sienie no i później z sieni była komora, no to ten była beczka z kapustą była, no i marchew takie różne rzeczy podręczne, później na prawo to był u nas na przykład to była duża chyża tak zwana to był piec każdy, w każdym domu był piec do pieczenia chleba i co to było, to był też i leczniczy, bo jak wychodziło się na ten piec on był bardzo... cztery osoby się mieściło i pięć i na tym się odpoczywało, wygrzewało się na tym piecu, tak że grypy tam szybko wyleczyli, jak się źle czuł, poleżał trochę na piecu i tego.

Tato mój kupił sobie szafę
Jawornik miał dzieś koło 1200 hektarów lasu. Gromada Jawornik tam było pod osiemdziesiąt numerów może dzieś tak do osiemdziesięciu numerów. No i to był, ja to uważam to był bardzo bogata wieś no bo tyle hektarów pola, lasu mieć pola to już możem było i gospodarzyć. Rolnictwo było na niskim poziomie bo tak ludzie jeszcze, no wołów nie pamiętam w Jaworniku, już konie mieli ludzie, no dbali bardzo o te konie nawet nieraz sami wyręczali konie nieśli coś na plecach czy coś to koń był droga rzecz. Niektórzy ludzie nawet nie mieli jeszcze w mieszkaniach podłogi, bo tak las oszczędzali, a ścinali tylko las w zimie bo wtedy jest drzewo trwałe ono jego robaki nie jedzą i tego, taka była zdawało się zacofanie ale jednak to była wielka kultura bo, bo takie drzewo które w zimie jest ścięte to ono jest trwałe. To niektórzy, bardzo dużo ludzi nie miało w domach podłóg tylko ziemia była, klepisko, od czasu do czasu się wyrównało te doły jakieś. A u nas już były dwa pokoje takie ładne były z tym, z podłogami, tato mój kupił sobie szafę pamiętam i stół taki z toczonymi nogami wytaczane nogi to tego to już było dość drogie takie.

Kawalerka stawała na koniach sobie
No było wesołe było, wesołe życie w Jaworniku naprawdę ja uważam że ludzie tam nie było telewizora nie było tego ale w zimie to były wieczornice no to były panny żeby na kądzielach prząść tego, no kawalerka znów tam śpiewała, śpiewały to, to naprawdę a jak gnali do domu bydło to tam do naszy wioski tam z pastwisk to stawali kawalerka stawała na koniach sobie i śpiew wtedy był naprawdę tali jak ojoj Tak. Uczył śpiewu uczył nauczyciele, uczyli wieś Jawornik ja bym powiedział że to bardzo patriotyczna wieś bo na przykład jest tam wszystko było zniszczone wszystko było spalone ale że tam cmentarz jest zadbany jako tako i jest kaplica tam także jednak takich wiosek mało spotyka się, niektórzy nawet nie postawią jednego krzyża na cmentarzu Jawornik jednak [jest inny].

Był taki Żyd, no ale on jak Żyd
A w pobliżu? Ja nie wiem ile rodzin było Żydów, żydowskich. Było chyba trzy rodziny, to może wam ktoś powie dokładnie, ale później jeszcze zanim Niemcy przyszli oni jakoś wyjechali z Jawornika bo jakoś im interes nie szedł w Jaworniku. No a Żydzi no, na górnym, jeden mi opowiadał że był taki Żyd, no ale on jak Żyd, jak mu ktoś tak jakoś jak to chłopcy żartowali, jak coś mu tam ukradli czy coś, czy ktoś oszukiwał, bo on też oszukiwał, bo to taka natura była, no to on nigdy nie powiedział że ty niedobry, tylko mówił twój ojciec taki dobry mówi, a ty tak mnie zrobiłeś tego. Opowiadał mi jeden jak na górnym końcu, był jeszcze wtedy kawalerem, no i mówi tak Żyd miał w tym sklep taki, i w komorze miał w beczce wódkę. No i jakoś tam nalewał, a chłopcy sobie zrobili takie długi źdźbła, no i popijali sobie. I sobie popijali, no i, on nie był głupi, nie, on widział że u niego wódki nie kupował a pijany jest. No i tak sobie popijali może dwa dni a na trzeci dzień już zamknął to i już sobie nie popijali.

Nie straszyłem dzieci żeby się bały
Ja o niedźwiedziach tak nie słyszałem, no o wilkach różnie mówili, no wilk potrafił pójść sobie w stado, wybrać sobie najładniejszą owieczkę, i jeszcze sobie wziął na plecy zarzucił, ogonem poowijał no tak było, najładniejszą, on wiedział która jest młoda, nie brał starej, no było wilki napadały na stada, i dziki szkody też robiły po polach, to trza było takie różne straszydła, wiatraki ludzie wieszali, butelki, żeby to dzwoniło, o sobie i tak poradził...

A jak ludzie do cerkwi szli no to buty nieśli na plecach
Tym, i tak się smacznie spało przy tym, te żarna tak huczały, a ja tak smacznie, no tego nie zapomnę. Albo raz mama moja poszła, no może miałem trzy lata, może dwa i pół, tam źąć zboże, tam sierpami się przeważnie, no i tego, no i takie miała z płachty zrobione, na takich czterech słupkach to się wbijało do ziemi, te cztery słupki na krzyż, i taka płachta była, taka przyszyta i taki hamak, tak teraz nieraz widać w telewizji podają, tyko to było skromniejsze, no i tak mnie to zakołysała na tym no i poszła do roboty. Pamiętam jak nieraz przychodziła do mnie po ściernisku, to ściernisko tak szeleściało, to tak mi było przyjemnie, naprawdę, do dziś to pamiętam. No mówiła moja babcia świętej pamięci ze cerkiew tom co jest teraz, była w Jaworniku, co, co rozebrali, to malowoł ksiądz Isajczyk się nazywał. On ją sam malował, ksiądz, który miał zdolności artystyczne, i umją malował tą cerkiew, a przed tą cerkwią co była cerkiew, to było na tym dolnym Jaworniku, ona jak paliła się, to mówili że krzyż, jak się paliła, to krzyż zaniosło tam aż na ten plac gdzie teraz była wybudowana cerkiew, wiater no i te prądy ciepłe. I jak ten krzyż tam połóż. Osiadł, i tam pobudowali cerkiew. No i to było dobre bo tak, i z jednego tego końca Jawornika i z drugiego było tak po prostu między tymi. Także jedni mieli blisko i drudzy mieli blisko do cerkwi. A jak ludzie do cerkwi szli no to buty nieśli na plecach, dopiero przed cerkwią tego w potoczku nogi się umyło i ubrało się buty, i za to buty tak dugo.

Ludzie oszczędnie żyli
Ludzie oszczędnie żyli. No zimy, jeszcze tak o, jak uczniowie przyszli ze szkoły, ja jeszcze do szkoły nie chodziłem, to każdy dostał tam dwie litry czy, czy litre zboża wyczyścić do siania. No i brali się za robotę, każdy sobie nasypał na stole, i robili takie różne figurki z tego zboża tak znaczy sobie uu tego i tak i tak to zboże czyścili, które dobre do siewu no to tu, a które drobniejsze zboże no to znów na bok, a które jakiś taki kąkol czy coś no to całkiem na bok do, żeby to spalić, żeby to po prostu zniszczyć no jak to mówili. No jak chodzono to pieszo chodzono, tam nie było stać na pociąg żeby, żeby pojechać jak tam jakaś kobieta niosła jajka żeby kupić nafty czy czy soli, no to jakby chciała zapłacić na pociąg to by siejij to nie wykalkulowało, znali ludzie ścieżki, i jedna do Lwowa to za dwa dni, na kuli, kobieta pamiętam ją, to mówili że jeden, że rano poszła, na drugi dzień wróciła. No, na kuli.

Olga i Jan Onyszkanycz
Dziecko przez to łani nie przywieje ani nie przypiece. A to żeby do płótna dojść, to też: len posiać, plewić go, później go wyrywać, wiązać w snopaczki, żeby wyschło, później jeszcze się. Później jeszcze się prześcierało... Wpierw się nasiona robiło. Co? Prześcierało się ten len wysuszony to w czerwcu, a te nasiona szybciej się obijało. To nasiona się obijało. Nasiona. I to później jeszcze czyściły to, jeszcze ścieliły na polu, przeważnie na łąkach, i to się wysuszyło, później zbierali, suszyli, i to później na takie łamanie. Później wyczesali. I to wszyscy swoje płótno. Wyczesali i to później na kondziel i prześć. A jak później nastali tee... łu nas nazywali je kwiatka. To już na tym hohoho, to już se kobiety nogą ruszali kółko było i nogą i poszło! Przędli wełnę i tak samo robili i to siem nic nie rubiło, bo od razu po przędzeniu się robiło. A to później jeszcze jakoś moczyły. To wacikowali. Tu co mieszkał i do niego się szło i łon to jakoś gotował i łon miał jakieś szerokie kubełki. Było sfilcowane. Goroncom wełnę jak zaparzyli to łon był sfilcowany. I z tego szyli spodnie. A to było takie. jak góralskie. Jak góralskie, ło. A moja siostra tak mówi: Wam to nie za gorąco w tych spodniach? Dziecko przez to to łani nie przywieje ani nie przypiece. Ale było mocne i było swoje.

No i daj dwa złote na bilet...
Ale to było czydzieści pięć kilometrów do Sanoka to pieszo chodzili my. Był pociąg to trzeba było dwa złote zapłacić, a jak robotnik robił gdzieś tam na kolei czy coś, to sześćdziesiąt groszy miał. Jak las sadzili po czterdzieści gorszy. No i daj dwa złote na bilet... No i moja babcia opowiadała, że w Przemyślu pieszo była. To jest sto coś kylometrów. No to ile tam trzeba było? Dwa dni iść.

Przed wojną to było tak, że jakby sarenkę zabił w lesie nawet groziło do pińciu lat
Przed wojną to było tak, że jakby sarenkę zabił w lesie nawet groziło do pińciu lat. W Jaworniku był przypadek, wcześniej, może w dwudziestym roku zabili dwóch, zarżneli dwóch. Trzech było a zarżneli dwoch. I nożamy tego. Po dziewietnaście razy. I dostał jeden dwa i pół roku, drugi półtora, trzeci rok. Za zamordowanie, za zabicie. No ale tego, co tu pobili, bili się strasznie. Tak wioski z wioskami to się prali te kawalery.

Wiecie co, to już było straszne - mieć zboże a chleba nie mieć
Jak z Jawornika wysiedlali nas to dwa domy jeszcze były kurne chaty bez komina. No i w Turzańsku były dwa, jeszcze dwie chałupy kurne. Ale co się stało, że Niemcy nie zmusili ich do stawiania kominów?... Za Niemców dawali takie czarne na okna, żeby zasłaniać. To podczas wojny, dawali, żeby zasłaniać. Bo to dużo światła nie było... Niemcy, jak tylko wpadli to popląbowali żarna do mielenia. Nie wolno nam było tego, tylko jedno, a to prawie w każdym domu było... Jedno było i w tym mielli my wszyscy. A czemu oni to popląbowali? No żeby nie jeść, żeby tylko dla nich było. Wiecie co, to już było straszne - mieć zboże a chleba nie mieć. Ci co mieli zboże to ja wam powiem, to nie szło tak... brali zboże na blachy i jak się już w piecu skończyło palić, dawali do pieca, ono dobrze wyschło i wtedy dobrze się mieliło, bo tak to by nie szło zmielić.

Anna Płatosz
Wie pani co, góry się zeszli do kupy A teraz co mu tam? Nic nie ma, wszystko, wszystko spalone, tam jakoś teraz Pipka cyjak jej tam spróbwali tam gdzieś jakiś kaplice postawić na tym, co tam cerkwa była. No to wszystko, wie pani co, góry się zeszli do kupy, tam przedtem jakiś jeszcze była taki potok aby co, woda schodziła, aby co, teraz żeśmy byli temu ile lat? Tak. I my nawet nie spoznali nic. Tego potoczku nie ma wszystkich, te górki zeszli się do kupy i tylko co tam pamiętam, że to drzewo stało koi o domu, tu że spoznala, że tu plac byl i tak. Teraz już tam nie idziemy. Bo nie ma po co, nie ma po co, tam nie ma nic.

Bogu dzięki, że to tak się stało, bo by ludzie do dzisiaj biduwali tam.
Przed wojną to tak biduwali wszystkie ludzie i już. Bo co to mnieli? Nic nie mnieli Co, komami orali, pług był drewniuny. To mieli i po osiem, to nie było jak teraz na hektary, po 8, po 10 morgów mieli, a ja to ne rozumim, co teraz hektar a mórg ... Każdy jeden pole miał i to przewracał owies, siali jęczmień pszenicy mało, bo się tam nie urodziła. Tu chleb ne był żytnyj, tak jak teraz tu jest, abo pszennyj abo co, tylko z owsa. To co, trochu tej mąki było, a reszta sama lupa, ta plewa, i tak to wszystko było. To zawsze Bogu dzięki, że to tak się stało, bo by ludzie do dzisiaj biduwali tam. Tam żadnego wyjścia ne było. Do miasta de? Do Sanoka? Daleko. Do Bukowska też tam chto moł koni, i na piechotę szli, a tak to nie. Taki dużo kobiet było, że ncfwet Bukowsko nie wiedzieli i poumierali. Za niemieckie, Prusa jak się kłócili, to: babo durna, tyż nawit ne widziała Bukowsko, bo ona nawit' ne wiedziała, gdzie Bukowsko jest. Czego miała iść do Bukowska? Z czym?! Tylko krowa i owsa i żarna kręcili Trzeba było len tłuc.

Katarzyna Jurkowska
W chodaczkach to zimno było
Chodaczki tato wyrabiał jak jakiegoś cielaka zabili albo coś w domu, albo czasem takie wypadki były że krowa padła, ze skóry tato umiał wyprawiać a potem szył to, krawał tak mierzył na nogi i takie były zgrabne ładne były, W chodaczkach to zimno było, raz dwa się podarły jak się zimą chodziło, jak się poszło na te, na sanki albo na lód, bośmy tak potokam i taki potok był rzeki i tak slizgalim się szli bo nam tam cieplej trochu było, podały z dziurami przyszli tato musioł łatać, wykrawał takie łatki, kwadraty takie byli zaszywał dziury te już takie duże.

© Design: Tatomyr 2005-2006